Zmienić bieg zdarzeń
Rozglądam się wokół siebie i widzę różnorodność, kocham ją. Kocham ją, bo patrząc na nią uświadamiam sobie o tym jak bardzo ta różnorodność daję nam wolność. Każdy z nas ma do opowiedzenia swoją autorską historię, historię którą tworzy każdego dnia. Różnorodność, unikalność jest w każdym człowieku. Dzięki naszej niepowtarzalności bez względu na to gdzie się urodziliśmy, wychowaliśmy, możemy zmieniać bieg wydarzeń. Nierzadko jest to trudne, bo to gdzie się urodziliśmy, wychowaliśmy będzie kreować nasze myślenie.
W dwu-częściowej historii „Uciekłem z kraju, bo chciałem być wolny” niejednokrotnie zaznaczałem, że Świadkowie Jehowy wychowują swoje dzieci tak by Świadkami Jehowy zostały. Na szczęście to zadanie nie jest proste, ale nie nieosiągalne. Teraz zastanów się nad rodziną, w której z pokolenia na pokolenie rodzicom udawało się zachować idealny model rodziny Świadków Jehowy. W takiej rodzinie, w każdej gałęzi na drzewie genealogicznym są Świadkowie Jehowy, dosłownie wszędzie. Patrząc na dziecko, które wychowuje się w takiej rodzinie łatwo dojść do wniosku, że różnorodność nie ma tutaj znaczenia. Łatwo stwierdzić, że niestety musi podzielić los swoich krewnych i utrwalić „świadkowską” historię, która pisze się w Jego rodzinie od pokoleń.
Oszukać „przeznaczenie”
Cieszę się, że w moim życiu pojawił się ktoś kto trwale zmieni bieg wydarzeń. Ktoś kto w drzewie genealogicznym swojej rodziny zrobi ogromną wyrwę lub po prostu stworzy kolejną gałąź. Gałąź, która będzie uwolniona od psychomanipulacji, pustych obietnic i złudnych wierzeń. Gałąź, która da początek wolności przyszłym pokoleniom. Jestem wdzięczny takim ludziom za to, że są zdecydowani walczyć o wolność. Każdy tę walkę musi przejść sam, podejść do niej indywidualnie. Plan ewakuacji zrealizować zgodnie z własnym wewnętrznym głosem. Następstwa walki z tym molochem ponosi każdy dysydent codziennie. Konsekwencje partyzantki z czasem będą tylko gorsze, ale teraz nie pora o tym myśleć. Teraz mamy czas by budować społeczność gotową wesprzeć każdego człowieka gotowego walczyć o wolność.
Gotowy zmienić bieg wydarzeń
Czuję szczęście jak widzę wśród naszej exjw społeczności słowa pełne wyrozumiałości i pokrzepienia dla osób, które dopiero przechodzą proces ewakuacji lub dopiero się ten proces do nich zbliża. Moje szczęście jest tym większe, kiedy myślę o kolejnych osobach, które się wybudzą. Obserwujemy wszyscy znaczny odwrót ludzi od wierzeń lub wyznań, które ograniczają wolność ludzi. To z pewnością będzie postępować. Dziś macie możliwość przeczytać skrawek emocji przelanych w cyfrowy świat od mojego przyjaciela, który wyrwał się z utrwalanego scenariusza przez jego pokolenie. Jest po prostu gotowy zmienić bieg wydarzeń!
Rozczarowanie. Czym jest rozczarowanie? To tak jakby z całego serca wierzyć, że nadejdzie coś dobrego i myśleć o tym przez całe swoje życie codziennie, być pełnym nadziei i oczekiwania na to dobre wydarzenie, a później dowiedzieć się, że to dobre wydarzenie nigdy nie nadejdzie. Wiedzcie, że to słowo jest zbyt płytkie aby objąć wszystko to co czuję. Ból serca, żal, ból brzucha ze stresu, ból głowy z nerwów, trzęsące się kolana z niepewności i wieczne poczucie winy…… „to” właśnie mi zrobili. Wiele wylanych łez. Mówi się, że łzy uszlachetniają osobowość, ale nie łzy goryczy.
Czy to zły sen ? Niestety tym razem to nie jest zły sen. Tym razem to krystaliczna rzeczywistość i to nie tylko moja, lecz każdego byłego Świadka Jehowy który w pełni świadomie odszedł z Organizacji, która miała być tą jedyną prawdziwą drogą do Raju…..
Tak właśnie było ze mną. Czy można się z „czegoś” takiego otrząsnąć? Czy można odnaleźć sens życia na nowo? Na początku myślałem, że nie. Z psychologicznego punktu widzenia wyjście z sekty jest dla mnie porównywalne do rzucenia jakiegoś bardzo silnego narkotyku, lecz to drugie nie przysparza aż tylu cierpienia bliskim nam ludziom i nie ma tak długofalowych konsekwencji. Rany emocjonalne jakie powstają, gdy bliscy dowiadują się, że ich kochany syn czy córka nie będzie z nimi w „Raju” mogą trwale zaburzyć a nawet zaprzepaścić relacje miedzy nimi. Czasami łapię się na tym, że wypowiadam się jak specjalista. Jak ktoś znający się na psychologi bądź socjologi. Uwierzcie mi, że wcale nie powinno mnie tu być, powinienem bawić się teraz z moim dzieckiem lub obejmować ramieniem żonę. Wiedzcie, że za tymi literkami, które teraz piszę kryje się zwykły szary mężczyzna który próbuje na nowo odkryć swoją drogę. Ostatnio nawet zacząłem dostrzegać światło w tunelu, ponieważ zrozumiałem ważną rzecz. Gdy otworzyłem się odrobinę na ludzi „ze świata” okazało się, że każdy z tych ludzi jest jak ogniwo – trochę jak taka bateria, od której można czerpać „energię”. Dopiero zdałem sobie sprawę jak wielkim ograniczeniem był nakaz trzymania się od tych ludzi z daleka.
Wystarczy odrobinę zaczerpnąć zdrowego środowiska, aby dostrzec różnice. Aby zobaczyć, że się jeszcze da to wszystko poskładać. Zaczynam powoli mieć nadzieję, że scenariusz z mojego życia, które opisuję może mieć szczęśliwsze zakończenie. Niczym bym jednak był bez mojej kochanej żony i mojego dziecka oraz moich lojalnych przyjaciół. Oni wszyscy również żyjąc piszą swoją historię i wcale nie jest łatwiejsza. To o tych ludzi zamierzam walczyć i dla nich żyć.
Mimo smutku w oczach, że rodzina która nadal jest w społeczności Świadków Jehowy oddala się od nas i powoli zaczyna niknąć w cieniu tej organizacji ja muszę żyć dalej. Pozostaje mi mieć nadzieję, że moi bliscy się kiedyś ockną z tego głębokiego snu. Jeśli się tak stanie, ja będę już tam na nich czekał z otwartymi ramionami, bo w moim sercu zawsze będzie dla nich miejsce.
Każdy z nas byłych Świadków Jehowy ma swoją historię, ale jedno nas łączy. Razem tworzymy społeczność ludzi, którzy na własnym przykładzie odkryli jakie szkodliwe skutki ma członkostwo w hermetycznie zamkniętej społeczności. Czy czuję się „odstępcą”? Zdecydowanie nie. Czuję że jestem człowiekiem, częścią społeczności ludzkiej. Czym dłużej jestem po za tą organizacją tym bardziej jestem pewien że droga, którą obrałem jest prawidłowa. Tak naprawdę dopiero zaczynam rozumieć czym jest wolność i dlaczego to takie ważne, aby o nią walczyć na każdym kroku.
Nadszedł czas zakończyć artykuł. Mam nadzieję że moja historia wam pomoże odnaleźć utraconą nadzieję. Pamiętajcie że nie jesteście sami. Znajdźcie kogoś zaufanego, aby mieć wsparcie i wyrzućcie to z siebie. Jeśli macie odrobinę siły i odwagi opiszcie swoje uczucia po odejściu z organizacji – zróbcie to dla siebie, uwierzcie mi, że podziała to jak terapia. Pozostało mi was pozdrowić i życzyć powodzenia byli Świadkowie.
Coraz szersze grono wolnych
Niezależnie od tego jak wiele błędów popełnia Ciało Kierownicze względem szeregowych Świadków Jehowy, to dynamicznego poszerzania się odstępczego grona nie są w stanie zatrzymać. Boją się nas. Niestety mają w ręce również ostry miecz jakim jest ostracyzm. Przez ostracyzm wiele osób po prostu woli dusić wątpliwości w zarodku w obawie przed tym, że zaprowadzi ich to do wykluczenia. Wiele osób również jest wybudzonych, ale po prostu nie chcą drastycznie zmieniać swojego życia ze względu na szereg przeciwności. Ja osobiście uznaję, że nie warto nikogo w tej materii oceniać, bo jak wiemy są to indywidualne decyzję każdego z nas. Widząc tak słabe liczby w 2019 roku wiem, że nasza społeczność musi się jeszcze bardziej zacieśniać. Jesteśmy zdecydowani naszą moc demonstrować jeszcze bardziej. Oby rok 2020 przyniósł nam jeszcze więcej wolnych, szczęśliwych ludzi.
Do tej pory na Autarkii pojawiały się wpisy i przekazy od osób, które dopiero w przyszłości zmierzą się z tym molochem. Kolejne wpisy będą bardziej obfite w szczegółowe historie osób, które konsekwencje walki już poniosły.
W jedności siła
Jeśli masz potrzebę jednoczenia się z osobami, które są gotowe nieść wolność od wierzeń lub wyznań odbierających wolność, nie jesteś sam.
Jeśli masz wiele pomysłów, które mogłyby wspierać ten cel, nie jesteś sam.
Jeśli słowo wolność jest dla Ciebie ważne, to odwiedź autarkiczne social media.
Trzymajcie się!